czwartek, 24 października 2013

Potrzebny power! Złap Łosia;)

Dziś prezentujemy kolejną kulinarną niespodziankę, przygotowaną przez Beatkę:)
Łapmy energię już w sobotę wielkie święto dla miłośników fitnessu i sportu - Reebok Convention:)
Mnóstwo wspaniałych fit emocji i szalony maraton Zumby:)

a teraz...

Szybko, prosto, smacznie, zdrowo!

   Niedzielny obiad w bliskim gronie. Chcę podać coś smacznego, zdrowego i prostego do przyrządzenia, bo tak się składa, że będę miała mało czasu na przygotowania. W tej sytuacji wybór jest jeden – ryba! Padło na łososia, bo w sklepie akurat były świeżutkie, dobrej jakości filety.

   Pamiętam, że w jednym z komentarzy pod moim pierwszym wpisem, była prośba o potrawę z dorszem w roli głównej. Pamiętam i na pewno coś tutaj z niego wyczaruję. Jednak o tej porze roku trudno jest kupić filety z dorodnych świeżych dorszy. Wiosną w szczycie połowów odławiane są trochę większe, ale to i tak nie to, co pamiętam z dzieciństwa, kiedy dorsz był tak duży, że w sklepie rybnym zajmował „całą ladę”. Ale wówczas, nie wiedzieć dlaczego, była to ryba pogardzana i bez problemu można ją było kupić w dobie nawet najcięższego kryzysu. Dzisiaj to co innego, to delikates. Niestety, w dzisiejszych czasach jest tak, że dorsz bałtycki osiąga rozmiary śledzia, a śledź szprotki… Od kilku lat spędzam wiosną krótki urlop nad Bałtykiem, najchętniej w Kołobrzegu. Żeby wykorzystać czas i miejsce żywię się wówczas prawie wyłącznie rybami, kupując je z pierwszej ręki, tj. od rybaków w porcie. I od nich słyszę narzekania, że z roku na rok dorszy w Bałtyku jest coraz mniej, a te, które łowią są małe i wychudzone. Zdaniem rybaków, to wina paszowców, wielkich statków masowo wyławiających z Bałtyku wszystko co wpadnie w ich gigantyczne sieci (celem przerobienia na paszę – mączkę rybną), w tym szprota, który jest głównym pożywieniem dorsza. To problem bardzo złożony, do rozwiązania przez specjalistów od rybołówstwa na szczeblu Unii Europejskiej. 
   Jednak konkluzja, tej ciut przydługiej dygresji, jest taka, że tego typu jednostki, odławiające na skalę przemysłową, a wręcz rabunkową, powinny mieć zakaz wstępu na Bałtyk, bardzo małe morze w skali globalnej. A póki co, w tym zakresie nie ma regulacji, w przeciwieństwie (o ironio!) do rybaków poddawanym rygorom tzw. kwot połowowych. To niepokojące o tyle, że całkiem szybciej niż nam się wydaje, w zasięgu ręki możemy mieć „dary morza” pochodzące wyłącznie z azjatyckich hodowli, w których o normach sanitarnych i zdrowotnych jeszcze nie słyszeli.

   Ale, ale, gdzieś odpłynął nasz łosoś, (dla Meg Łoś;) więc ad rem i voila!

Łosoś z kaparami w sosie na białym winie
Składniki (dla 3 osób):
filet z łososia ze skórą, oskrobaną z łusek (ok. 0,5 kg),
2 łyżeczki marynowanych kaparów (jeśli ktoś nie lubi mogą być pokrojone zielone oliwki bez pestek),
1 ząbek czosnku,
świeży tymianek (użyłam listków z 3 gałązek),
2 łyżki posiekanego koperku,
oliwa do smażenia (nie za dużo, bo potem ją zjecie z sosem, ok. 2-3 łyżek),
100 ml białego wytrawnego wina,
1 łyżeczka schłodzonego masła,
sól i pieprz.

Łoś;)

Jako dodatek podałam ryż długoziarnisty (1 szklanka) gotowany w wodzie z przyprawami. Do osolonego wrzątku wrzuciłam opłukany w zimnej wodzie ryż, łodyżki tymianku (którego listki wykorzystałam do ryby), 1 łyżeczkę mielonych nasion kolendry, 1 łyżeczkę mielonego kminu. Ryż gotuję tak jak makaron, w sporej ilości wrzątku, kilka minut. Próbuję, kiedy jest miękki (ale nie rozgotowany – brrr!) odcedzam na sicie, na chwilę odstawiam, po czym jest sypki, gotowy do jedzenia.

Z warzyw znów cykoria (bardzo smaczna w tym sezonie), tak jak do Jaglotto z maślakami (patrz we wpisie „Trzymaj się zasad!”), choć tym razem, zamiast białej dałam czerwoną cebulę, a zamiast soku z cytryny sok z limonki.

Umytą, poporcjowaną rybę oprósz solą i pieprzem, odstaw na ok. 0,5 godziny do lodówki. Tak zamarynowaną usmaż na rozgrzanej oliwie. Czas smażenia zależy od grubości ryby. Moje filety były grube, więc smażyłam je ok. 4 minut z każdej strony. Gdy ryba jest usmażona na patelnię wlej wino, zamieszaj patelnią, chwilę gotuj, żeby alkohol odparował, dodaj wyciśnięty ząbek czosnku, kapary, tymianek i koperek (ja akurat miałam koperek z fenkuła, który daje bardzo ciekawy lekko anyżowy smak).
Na koniec, kiedy smaki już się wymieszają, dodaj masło, które zepnie sos aksamitną klamerką J.
Cała „zabawa” trwała nie więcej niż 30 minut. Równolegle z gotowaniem ryżu, zdążycie przygotować rybę. A gwarantuję, że warto.
Palce lizać!

Pozdrawiam

Beata

2 komentarze:

  1. Akurat zajrzalam do Beatki i natrafiłam na te pyszności. Polecam! Palce lizać itp. hehe

    OdpowiedzUsuń
  2. Odwiedziłam Beatkę i poczęstowała tymi pysznościami. Smakowite, palce lizać ...itp. hehe

    OdpowiedzUsuń