Całkiem niedawno u mojej przyjaciółki Beatki jako podkuchenna miałam okazję uczestniczyć w absolutnie spontanicznym eksperymencie dyniowym:) Wyszło pysznie, kolorowo i zdrowo! Zachęcam do wypróbowania a teraz oddaję głos pomysłodawczyni - Beatce :)
Pozdrawiam jak zawsze serdecznie
Meg
Królowa panuje – let’s pumpkin!
Jesień
rozgościła się już na dobre, w barwach przechodząc w szarość, tracąc dzień,
przynosząc mgły, zimno i słotę (choć w tym roku i tak nie mamy powodów do
narzekań). Ale niewątpliwą zaletą tej pory roku jest to, że nasza dieta może
być bogata w witaminy i minerały zawarte w świeżych warzywach i owocach, a
nasze talerze apetycznie intensywnie kolorowe. Najpiękniejszym, moim zdaniem,
kolorem raczy nas królowa sezonu – dynia.
W ostatnich latach staje się ona coraz bardziej popularna, dostępna w coraz
liczniejszych odmianach, co inspiruje do modyfikowania i wymyślania kolejnych
sposobów jej przyrządzania. Można ją gotować, piec, wykorzystywać jako bazę do
zup, racuchów, ciast, sałatek, farszu pierogów, naleśników… uff!
Jednak
głębsze „uff” wyrwie się z naszych zgrabnych piersi, kiedy uda nam się wymienić
jej wszystkie walory odżywcze. Po kolei.
Miąższ
dyni szczególnie bogaty jest w beta-karoten - przeciwutleniacz zapobiegający
nowotworom (im bardziej intensywny kolor miąższu, tym go więcej), witaminy: E,
B1, B2, C i PP, kwas foliowy i pantotenowy, składniki mineralne: fosfor,
żelazo, potas, wapń, a także dużo błonnika. Przy całym tym bogactwie odżywczym
jest bardzo niskokaloryczna, zatem, świetna do walki z nadwagą.
Oprócz
miąższu jadalne, bardzo odżywcze, a wręcz lecznicze, są pestki. Jedzone świeże,
nieprzesuszone, stanowią lekarstwo na pasożyty przewodu pokarmowego. Wysuszone,
a najlepiej uprażone na suchej patelni, to świetny dodatek do sałatek, zup,
innych dań lub jako przekąska. Zawierają łatwostrawne białka, witaminę E i
mikroelementy: selen, magnez, cynk, miedź, mangan. Dzięki tym walorom stosuje
się je w leczeniu stanów zapalnych dróg moczowych, chorób skóry, wrzodów
żołądka i trudno gojących się ran.
To
jeszcze nie wszystko! Pestki w 30-40% składają się z oleju, który tłoczony na
zimno, zawiera dużą ilość nienasyconych kwasów tłuszczowych i fitosteroli,
obniżających poziom cholesterolu, zwalczających wolne rodniki. Ponadto,
substancje zawarte w oleju są niezbędne do budowy błon komórkowych, prawidłowej
regeneracji komórek oraz podnoszą odporność organizmu.
Często
jest tak, że jeżeli coś jest tak zdrowe i wartościowe, niekoniecznie smakuje.
Jednak w przypadku oleju z pestek dyni jest odwrotnie – smakuje wybornie.
Należy go spożywać na zimno (aby nie utracił walorów). Jest świetny np. jako
dodatek dresingów do sałatek, deserów. A u mnie eksplozję kubków smakowych
wywołuje jedzony z lodami waniliowymi. Koniecznie spróbujcie!
No i
co, czyż nie należy się gardłowe „UFFF”?!...
W
swojej kuchni najczęściej wykorzystuję dynię do przygotowania zup. Na różnorakie
sposoby i z różnymi dodatkami, ale najchętniej z takimi, które powodują, że
zupa jest aromatyczna i rozgrzewająca. Odpowiednią porcję takiej właśnie zupy
miałam szczęśliwie w lodówce, kiedy to ostatnio nieoczekiwanie (acz sprawiając
mi tym wielką radość) odwiedziła mnie Meg. A ponieważ była zmarznięta i
baaardzo głodna (co już nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem), nie zwlekając
odgrzałam zupę, którą w okamgnieniu pochłonęłyśmy z apetytem i dopiero kiedy
skrobałyśmy już łyżkami po dnie misek zreflektowałyśmy się, że… fotka przed
konsumpcją nie zdjęta (ups!). Jednak taka strata jest akurat niewielka, bo
chyba każdy wie lub łatwo sobie wyobrazi, jak wygląda zupa-krem z dyni… Ale już
jak smakuje, oooo, tego słowa łatwo nie oddadzą. Zresztą, co wam po naszych
wrażeniach. Zróbcie sobie sami. To łatwe. Voila!
Rozgrzewający
krem z dyni
Do
przygotowania zupy użyłam dyni melonowej, której miąższ ma bardzo intensywny
kolor (beta-karoten!), jest aromatyczny w smaku i łatwo się rozgotowuje,
niestety jej skóra nie jest jadalna, więc trzeba ją uprzednio obrać. Są odmiany
dyni z jadalną skórą, np. piżmowa, hokkaido, te zaleca się spożywać szczególnie
pieczone lub duszone, bo po ugotowaniu ich miąższ pozostaje zwarty i nabiera
wyjątkowego aromatu – pieczonych kasztanów lub ziemniaków. Oczywiście, można
ich też użyć do przygotowania zupy.
Składniki:
1 kg
dyni obranej (patrz wyżej) i pokrojonej w kostkę,
2-3
ziemniaki (opcjonalnie) obrane i pokrojone w kostkę,
1 litr
bulionu warzywnego,
2-3 cm
korzenia świeżego imbiru, obranego, startego na tarce lub drobno posiekanego,
1
cebula pokrojona (wszystko jedno jak),
2 ząbki
czosnku posiekane lub wyciśnięte przez praskę,
1
płaska łyżeczka mielonych nasion kolendry,
1
płaska łyżeczka mielonych nasion kminu rzymskiego,
1
szklanka mleka lub puszka mleka kokosowego (opcjonalnie),
3-4
łyżki oliwy z oliwek,
sól,
pieprz.
W
garnku, w którym ugotujesz zupę rozgrzej oliwę, zeszklij cebulę, czosnek i
imbir, dodaj kolendrę, kmin, smaż chwilę. Następnie dodaj dynię i ziemniaki,
wymieszaj, zalej gorącym bulionem. Gotuj aż warzywa będą miękkie. Zmiksuj
wszystko. Jeśli chcesz, aby zupa była rzadsza możesz rozrzedzić ją dodając
mleko lub mleko kokosowe (można też użyć wody lub dodatkowej porcji bulionu).
Teraz dodaj sól i pieprz do smaku, chwilę gotuj. Gotowe!
Taki
krem można jeść sam lub z różnymi dodatkami zależnie od upodobań. Ja lubię z
prażonymi pestkami słonecznika lub dyni. A jeśli, dajmy na to, spodziewasz się
gości i chcesz usłyszeć ich pomruki zadowolenia w trakcie jedzenia, to (według
pomysłu Agnieszki Kręglickiej, restauratorki i ekspertki gotowania) przygotuj
aromatyczną salsę siekając kawałek świeżego ananasa, melona, mango, garść
listków kolendry. Wymieszaj to z łyżeczką soku z cytryny. Do każdej porcji zupy
dodawaj po łyżce salsy, której słodycz i aromaty fenomenalnie równoważą „pazur”
zupy. Palce lizać!